Dom jest tylko mój, ciężko na niego zapracowałam.
Kiedy poznałam swojego męża Krzysztofa, byłam po trzydziestce. Przechodziłam przez różne związki z mężczyznami, ale żaden nie okazał się trwały. Od 26 do 30 roku życia postanowiłam wziąć przerwę, a jako samotna kobieta pracowałam dniem i nocą. Tyrałam jak wół, aby zarobić więcej pieniędzy i w końcu kupić wymarzone miejsce. Byłam z tego dumna. Przez całe życie mogłam polegać tylko na sobie. Dwa lata później poznałam Krzysztofa.
Łączyło nas szalone uczucie — czy można tak powiedzieć? Czy po trzydziestce można liczyć na prawdziwy romans? Trudno orzec. Chciałam po prostu żyć w spokoju, wygodnie i z mężczyzną, który nie stwarzałby dodatkowych problemów. Wydawało mi się, że Krzysztof był właśnie taki, spokojny, wyważony i radosny. Przyjęłam go do swojego domu, a on nie miał nic przeciwko.
Nie każdy mężczyzna ma to szczęście, by spotkać kobietę, która już ma swój dom. Udało mi się kupić wymarzone miejsce bez zaciągania kredytu i spłacania rat.
Tak żyliśmy przez siedem lat. Nie mieliśmy dzieci, ponieważ oboje byliśmy zajęci pracą. Po całym dniu wracaliśmy do domu zmęczeni i po prostu kładliśmy się spać. Nie ukrywam, że nie raz myślałam o dziecku, ale zawsze wmawiałam sobie, że może później, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, gdy kobiety decydują się na macierzyństwo nawet w wieku 45 lat.
Tydzień temu, podczas porannego śniadania, Krzysztof zapytał mnie bez ogródek, kiedy zamierzam go zameldować. Pragnął wymeldować się od swojej mamy, by mniej płacić za media. Nie spodobał mi się ten pomysł; nie chciałam rejestrować nikogo w moim domu. Powiedziałam mu, że może odkładać pieniądze i kupić własne mieszkanie, gdzie mógłby mieć meldunek, ale wielu mężczyzn, mieszkając z rodzicami, o tym nie myśli. Składaliśmy się na wspólne wydatki, a resztę pensji wydawaliśmy na własne przyjemności.
Po tej rozmowie Krzysztof wyszedł do pracy, a wieczorem się nie pojawił. Następnego ranka otrzymałam sms, w którym poinformował mnie, że złożył pozew o rozwód. Wciąż nie mogę uwierzyć, że mój mąż mógł to zrobić. Nie chciałam go zameldować nie dlatego, że mu nie ufałam, ale w życiu zdarzają się różne scenariusze, a nie ma żadnej gwarancji, że będziemy razem na zawsze. Nie zamierzam dzielić się swoją własnością; ciężko na ten dom pracowałam i jest tylko mój. Jeśli Krzysztof był ze mną tylko z nadzieją na część mojego majątku, to niech idzie swoją drogą.
Leave a Reply