— Dość, Ewa!!! Dość!!! – krzyczał Piotr na swoją żonę. – Masz już dość, żeby ciągle oczerniać moich rodziców! Braci! Siostrę! Ileż można?!
— Ileż można?! – nieco ciszej odpowiedziała mu Ewa. – A im, to znaczy, można ciągle wtrącać się w nasze sprawy, co? I nic im nie mówisz, tak?
— Mówię tylko wtedy, gdy już mam dość! A moi rodzice nie robią nic podobnego!
— Nic podobnego?! Od prawie roku próbują się dostać do naszego mieszkania, wyłudzić od nas pieniądze, albo…
— Nic takiego nie robią! A to, że Marek z Krzysztofem odwiedzili nas – to mieli sprawy w mieście! Czy mieli wynajmować mieszkanie?
— Wyobraź sobie, normalni ludzie tak właśnie robią! Wynajmują mieszkanie, pokój w hotelu, cokolwiek, a nie wchodzą dwoma dorosłymi mężczyznami do małego mieszkania obcej rodziny! Nie żyjemy w pałacu, gdzie są specjalne pokoje gościnne! Mamy kawalerkę!
— Oj, jaka to wielka sprawa! Chociaż tak, dla Ciebie to na pewno problemy, już to rozumiem! Nie masz ani braci, ani sióstr, dorastałaś jako jedynaczka w rodzinie! A u nas od dziecka wpojono, że jeśli ktoś z rodziny potrzebuje pomocy – pozostali muszą pomóc, niezależnie od…
— Niezależnie od czego?! – przerwała Ewa mężowi. – Niezależnie od metrażu mieszkania? Niezależnie od zdania żony? Niezależnie od tego, że nie wynajmowałam się tutaj, żeby pierzchać i karmić trzech facetów? Co?!
— Znowu o tym?..
— Chcesz o czymś innym? Tak, proszę bardzo! – złośliwie uśmiechnęła się żona. – Kiedy zbieraliśmy pieniądze na kredyt hipoteczny, twojej siostrze zabrakło pieniędzy na dentystę, bo nie potrafiła zamknąć swojej paszczy i wybiła sobie cztery zęby… Co zrobiłeś? Dokładnie! Oddałeś jej nasze oszczędności! A potem…
— Nie oddałem wszystkiego! Czemu znowu wrzeszczysz na ten temat?
— Gdybyś oddał wszystko, to potrzebowałbyś takich samych usług jak ona! Uwierz mi!
Piotr roześmiał się, mimo że przed chwilą był wściekły jak diablica.
— A jakbyś to zrobiła? – zapytał przez śmiech Ewę. – Socjopatkę byś poprosiła? Tak ja bym jej…
— Po co miałabym kogoś prosić, skoro mam to? – chwyciła z patelnią z kuchenki i groźnie spojrzała na męża. – Więc poradziłabym sobie sama!
— Zobaczyłbym to! Ty pierwsza byś wszystko przyjęła, a potem i tak byś narzekała! O ile, oczywiście, mogłabyś daleko uciec… – dodał nieco ciszej.
— Tak? „Gdyby mogła daleko uciec”? – bardziej spokojnie, ale z niezadowoleniem zapytała Ewa męża.
— To ty pierwsza zaczęłaś protestować i grozić mi! Więc nie udawaj teraz ofiary! – odpowiedział. – Nie podoba Ci się, że mam bliskich, którym pomagam! Ciągle krzyczysz na mnie, że, widzisz, odrywam się od rodziny! Ale oni też są moją rodziną! Nie moja wina, że tego nie rozumiesz!
— A kim jestem dla Ciebie? Tak… Służbą? Sprzątaczką z łóżkowymi przyjemnościami? Kim?
— Jak „kim”? Ty jesteś moją żoną! A ja twoim mężem! Więc odłóż to na bok, bo nasz związek naprawdę długo nie wytrzyma! – wskazał nieco dłuższym palcem na patelnię, którą Ewa trzymała w ręce, gotowa uderzyć go, a tym samym ją opuścił.
— Tylko ja już nie czuję się twoją żoną, Piotr! Mam takie wrażenie, że ożeniłeś się ze mną, żeby nie brać kredytu samemu i żeby u siebie mieć pełny pakiet usług dla siebie i dla swojej rozległej rodziny!
— Nie wymyślaj głupot! Kocham Cię, chociaż widać, że coś z twoją głową już jest nie tak, ale jednak…
— Kto jest winien temu, że ostatnio mam histerię na histerii? Kto do tego doprowadził? Ja?
— A chcesz powiedzieć, że to ja zrobiłem? – zaskoczony był i trochę nawet obrażony.
— Ty i twoja rodzina, której ciągle stawiasz nade mną! Ja tylko chcę, żeby nikt się nie wtrącał w nasze życie, żebyśmy mieli normalną rodzinę! Żeby w końcu były dzieci! A ty…
— A ja, co można myśleć, że tego nie chcę, co?!
— Wygląda na to, że nie!
— I przestań wymyślać bzdury, Ewa! Wbijasz sobie to w głowę, a potem wszyscy wokół są winni: i ja, i moja rodzina! Sama sobie tak robisz!
— Oczywiście… To ja jestem winna, że nie potrafisz zrozumieć, że WŁASNA rodzina jest ważniejsza od wszystkiego innego! A cała reszta rodziny… Są dalej bliskimi ludźmi, tak, ale już nie twoją rodziną!
— Teraz, tak! Nie musisz mi tu wmawiać tych bzdur, dobrze?! Oni, jak byli moją rodziną, tak nią pozostaną! A jeśli coś Ci się nie podoba, Ewo, to może…
— Co?
— Nic!!! – znowu krzyknął na żonę Piotr. – Zostaw mnie, serio! Już mam dość!
Rozdrażniony wyszedł z kuchni, zostawiając żonę samą.
Ewa na chwilę chciała iść za nim, ale zrezygnowała. Rozumiała, że ten skandal się nie skończy, a wszystko może zakończyć się rozwodem. Chociaż czasami o tym myślała. Po prostu miała dość walki o niezależność swojej rodziny, odpierania natrętnych krewnych Piotra. A on jedynie wściekł się na Ewę za to, bo dla niego było normalne, że niemal co weekend wyciągano go z domu, żeby jechał do wsi do matki i ojca, żeby ciągle pomagał swoim młodszym braciom oraz starszemu, a oprócz nich jeszcze czasami dofinansowywał swoją siostrę. W końcu tylko Piotr z całej rodziny przeprowadził się do miasta, wszyscy pozostali zostali na wsi. A pozostali, jak sępy, ciągle krążyli wokół niego i jego rodziny, próbując na maksimum wyciągnąć coś dla siebie, a Piotr nigdy nie potrafił im odmówić, oddając wszystko, co mógł. Czasami Ewie wydawało się, że jeśli któryś z jego braci poprosi go o nią do użytku, to i w tym przypadku im nie odmówi. Przecież to jest RODZINA!
Po prawie miesiącu od tej kłótni, Piotr znowu miał zamiar rano jechać do rodziców, podczas gdy Ewa jeszcze spała. Ale zanim zdążył wyjechać, obudziła się i zapytała:
— I dokąd zbierasz się tak wcześnie?
— Ojej… Zbudziłem Cię, prawda? Przepraszam… Wrócę szybko!
— Ale nie odpowiedziałeś na moje pytanie! – ponownie upomniała go żona.
— Ja… Mama zadzwoniła, Ewa! Muszę przyjechać, jutro wrócę do domu na obiad! – początkowo trochę zająknął się Piotr, ale potem jego głos stał się pewniejszy, żeby żona nie pomyślała, że waha się w tej podróży i można go przekonać do zmiany planów.
— Co przez „obiad”?! – zirytowana zapytała. – Dzisiaj mieliśmy iść na koncert! Kupiliśmy bilety miesiąc temu! Zupełnie się…
— Idź z kimś innym! Nie rób z komara wielbłąda!
— Z kim?!
— Z kimkolwiek! Co mi obchodzi? Weź którąś ze swoich znajomych! Idźcie, odpoczniecie! A ja… Tam pilna sprawa w domu, i nie mogę jej pominąć!
— Jaka?
— Nie ważne!
— Jaka, do cholery, sprawa, Piotr?! – coraz bardziej złościła się żona.
— Przyjechała koleżanka Julki! Była jak część naszej rodziny przez wiele lat, zanim nie wyjechała do Warszawy! I teraz wróciła, więc mamy rodzinny wieczór! Mama zadzwoniła prawie w nocy, kiedy ty już spała, i mi to powiedziała!
— To przypadkiem nie ta koleżanka, za którą wszyscy goniłyście jak stado?
— Co? O czym ty mówisz?
— No, mówię o tej babie, z którą spotykałeś się prawie trzy lata, a która cię ostatecznie rzuciła! To ona?!
Piotr zrozumiał, że żona już wszystko wiedziała, więc dalsze ukrywanie tego nie miało sensu.
— Tak! Tak, to ona! – przyznał w końcu, ciężko wzdychając.
— I teraz zostawiasz mnie samą w domu, żeby pojechać i się z nią spotkać? – zapytała ostrożnie Ewa.
— Mówiłem, mama zadzwoniła! Mamy tam rodzinne zebranie! Obiad i takie tam! Więc tak się po prostu zdarzyło, Ewa! Nie mogę odmówić mamie! Tym bardziej, gdy w domu takie wydarzenie…
— A zatem wracaj do swojej mamusi, ona szybko znajdzie ci nową żonę, która będzie dogadzać całej waszej rodzinie! Chociaż już znalazła!
— Co znowu wymyślasz? Nikt mi nie szukał ani nie znalazł, Ewa! Po prostu ty nigdy nie zrozumiesz, czym jest prawdziwa rodzina i jak wszyscy jej członkowie powinni się wspierać!
— Tak? To ja tak nie zauważyłam, żeby cię albo nas ktoś wspierał! Wszyscy tylko próbują nas wydoić do cna! A teraz jeszcze twoja była koleżanka znów się do ciebie wkręci!
— Nic takiego tam nie będzie, przestań wymyślać! – bronił się Piotr. – A ja nie widzę nic złego w tym, żeby spotkać się ze starą znajomą, która…
— Starą znajomą?! – oburzyła się na to opisanie Ewa. – To twoja była, która cię prosiła i za którą tęskniłeś, nawet kiedy byłem z tobą! „Stara znajoma”! A ja kim wtedy jestem? Tak, po prostu, przechodzącą obok?
— No, jeśli ja jestem twoim mężem, to czemu nie zaprosiłeś mnie na tę „rodzinną kolację”, a twoja była tam będzie?
— Bo wszyscy ją lubią, a ty wszystkich denerwujesz, tak jak i mnie teraz!!! – krzyknął Piotr w odpowiedzi, bo już miał dość tych pytań i podejrzeń Ewy.
— Tak? – cicho zapytała. – Cóż… Jedź…
— Co? Tak po prostu? I czemu to mi teraz wywalałaś mózg? – nie rozumiał jego kobieta takiej reakcjonującej…
— Bo teraz wszystko jest na swoim miejscu, Piotr! – odpowiedziała mu Ewa. – Jedź do swojej prawdziwej rodziny, do swojej ukochanej, która z pewnością jest dla ciebie ważniejsza ode mnie! Jedź! Nie zamierzam cię już zatrzymywać, robić awantury i histerii! Nie potrzebuję tego więcej!
— Nie rozumiem! Do czego to zmierzasz?
— Mówię, że mam dość tych upokorzeń!
— Ale upokarzasz się tylko ty, gdy zaczynasz histeryzować, Ewa! To ty sama jesteś w tym winna! Nikt cię do tego nie zmuszał! A gdybyś była bardziej normalna, jak przyjaciółka Julki, też by cię zaakceptowali w naszej rodzinie! Gdybyś była bardziej pomocna, zawsze jeździłabyś ze mną, nigdy byś nie odmawiała, która naprawdę jest potrzebna! Ale wiesz, jak mówiłem, typowy przykład jedynaczki w rodzinie! Nigdy tego nie zrozumiesz!
— Nie, Piotr! Wręcz przeciwnie, teraz wszystko mi się wyjaśniło! Kiedyś myślałam, że stanę się dla ciebie kimś ważnym, ale teraz jasno widać, że masz już swoje serca! To twoja matka, siostra i… — chciała dodać do tego listy jeszcze przyjaciółkę swojej siostry, ale postanowiła to sformułować inaczej. – I twoja stara znawczyni również! A ja po prostu złożę pozew o rozwód, aby nie być już powiązaną z waszym zwariowanym rodzeństwem! Mam już tego dosyć!
— Co masz na myśli? – z niepokojem zapytał Piotr.
— Dokładnie to! Pakuj się, nie rozpraszaj się, musisz być na szczycie przed nową warszawianką! Inaczej nie „zachwyci” się tobą znów i nie zabierze cię, takiego przystojniaka, do Warszawy! A co wtedy zrobią twoi krewni? Kogo będą odwiedzać tam?
— Tylko spróbuj złożyć pozew o rozwód! – natychmiast wściekł się mąż. – Ja wtedy…
— Co mi zrobisz? Jak się na mnie zemścisz? To proszę! Twoja rodzina mnie znienawidzi? Tak już jest!
— Po prostu cię zmiażdżę, Ewa! Więc…
— Walić i zetrzyj tu, do której się szykujesz! A do mnie już nie masz żadnego prawa! Koniec!
I w momencie, gdy to powiedziała, Piotr chwycił żonę za gardło i przycisnął ją do łóżka. Ewa nie mogła krzyczeć, ani nic powiedzieć, w ogóle nic. Nawet trudno jej było oddychać.
— Powiedziałem: tylko spróbuj złożyć pozew o rozwód! Nie zamierzam dzielić tego mieszkania ani brać kolejnych kredytów! Więc albo sikasz i idziesz na koncert wieczorem, albo teraz cię uduszę, a kiedy wrócę, wezwę policję, powiem, że mnie nie było w domu, a po przyjeździe znalazłem twoje cuchnące ciało! Rozumiałaś?
Ale Ewa nie mogła nic odpowiedzieć, jakby się starała. I wtedy zadzwonił telefon męża. Puścił żonę, żeby odebrać, a ona szybko chwyciła wazon z komody i uderzyła go w głowę.
Od uderzenia Piotr stracił przytomność, a Ewa natychmiast zadzwoniła na policję, relacjonując, że mąż ją dusił i uderzyła go. Funkcjonariusze przyjechali i zaskakująco szybko, gdyż myśleli, że żona zabiła męża. Okazało się, że po prostu „wyłączyła” go.
Kiedy rozległ się dzwonek do drzwi, Piotr się obudził, ale nie wiedział, że to policja, więc rzucił się na żonę, która właśnie otworzyła drzwi. Na tym się zakończyło. Nie zdążył zadać Ewie żadnych innych ran, ale próbował wyrwać się z chwytów policjantów i nawet rzucił się na nich, więc na rodzinny obiad na pewno się nie wybierze, ma inne spotkanie…
A Ewa, korzystając z tego, że Piotr został zabrany na jakiś czas na posterunek, zdążyła w tym dniu zgłosić pobicia na szyi, napisała zawiadomienie i złożyła pozew o rozwód z podziałem majątku.
Również tyle się zebrało w domu swoich rzeczy, a także umówiła się z przyjaciółką, by trochę u niej mieszkać. Ta z mężem i dziećmi i tak planowali na weekend wyjechać na urlop, więc nikomu nie przeszkadzała, a jeszcze pilnowała mieszkania. Wszak za kotem i psem i tak musiała się później zajmować, więc tak będzie nawet łatwiej.
A do przybycia swojej przyjaciółki była już rozwiedziona, majątek jeszcze rzecz jasna nie był podzielony do końca, ale Ewa wynajęła sobie mieszkanie i przewiozła tam swoje rzeczy. A Piotr był wściekły, że żona zrobiła wszystko, czego się najbardziej bał, a jeszcze przegapił długo oczekiwane spotkanie z miłością swojego życia, nawet jej nie zobaczył.
Po tym jak wszystko zostało podzielone, w końcu Piotr wyjechał do Warszawy do przyjaciółki swojej siostry, ale okazało się, że tam nikomu nie był potrzebny i że ta dziewczyna ma bardzo poważny związek, a wszystko zmierza do ślubu, więc w końcu nie wpuścili go na noc, ponieważ chłopak tej dziewczyny powiedział jasno: NIE!
I tak Piotr został bez jedynej krewni w ogromnym mieście, którego nie znał, nie miał nawet pieniędzy na powrotną drogę, ponieważ wydane połowę pieniędzy ze sprzedaży mieszkania na prezenty dla swojej miłości, wszystko oddał i został z niczym i bez noclegu. A jego rodzina nie zamierzała mu z tym pomagać, bo też nie miała pieniędzy, by wysłać chociażby na bilet powrotny Piotrowi…
Leave a Reply