„Oddaj mi wszystko, co ci podarowałem!” – warknął Bartosz, wpychając się do pokoju.
„Co?!” – zdziwiła się Kinga, zrywając się ze starego fotela. Dopiero wróciła z joggingu, miała na sobie legginsy i lekką bluzę, a jej zmęczona twarz zdradzała wysiłek.
Bartosz skrzyżował ręce na piersi, a w jego głosie słychać było wściekłość:
„Powiedziałem: oddaj wszystko, co ci dałem. Nie zasługujesz na to.”
Kinga zamarła. Jeszcze niedawno wydawali się idealną parą – przynajmniej tak myśleli inni. Poznali się dwa lata temu w małym barze, do którego wpadła po zajęciach na uniwersytecie. Wtedy Kinga była studentką trzeciego roku kulturoznawstwa, marzyła o karierze pisarki i tworzyła pierwsze opowiadania. Bartosz pracował jako informatyk w dużej firmie, nosił drogie zegarki i sprawiał wrażenie pewnego siebie.
„Dziwne, że wcześniej się nie spotkaliśmy” – uśmiechnął się tamtego wieczoru, nalewając jej cydr.
„Nie wiem, zwykle tu nie bywam. Przyciągnęła mnie koleżanka… ale już poszła” – przyznała Kinga.
Ich rozmowy wydawały się wtedy lekkie – od książek po politykę. Bartosz zaskakiwał ją uważnością i pewnością siebie. Kinga czuła, że jego spokojna siła jednocześnie przyciąga i niepokoi.
Spotykali się bez wielkich planów. Bartosz mówił, że ma dość powierzchownych związków, a Kinga po prostu cieszyła się jego towarzystwem. Zabierał ją do kawiarni, czasem robił słodkie niespodzianki – na przykład koszulki z nadrukami z ulubionych książek. Pewnego dnia podarował jej rzadkie wydanie poezji Szymborskiej, a Kinga pomyślała, że niesamowicie dobrze ją rozumie.
Bartosz uważał się za starszego i mądrzejszego, więc powtarzał, że musi „się nią opiekować”. Kinga znajdowało to urocze. Dawał jej pieniądze na taksówki, kupował drogie ubrania „według własnego gustu”. Przyzwyczaiła się do jego hojności, nawet nie myśląc, że pewnego dnia może zażądać wszystkiego z powrotem.
Od ich rozstania minął miesiąc. Kinga myślała, że wszystko skończyło się spokojnie. Bartosz zabrał swoje rzeczy, zostawiając pod drzwiami torbę z naczyniami i drobiazgami, które pożyczyła. Ale o „zwrocie prezentów” nie było mowy.
A teraz stał przed nią, wwiercając się wzrokiem, i mówił te słowa: „Oddaj wszystkie podarunki – nie zasługujesz na nie!”
„Bartek, uspokój się” – próbowała go ułagodzić Kinga. „O co ci chodzi? Jakie prezenty? Sam mi je dałeś…”
Uniósł dumnie podbródek:
„Tak, dałem. Ale wtedy myślałem, że jesteśmy razem, że łączy nas coś prawdziwego. A teraz… Słyszałem, że już chodzisz na randki!”
Kinga nie wierzyła własnym uszom:
„Na randki?! Skąd to wziąłeś? I nawet jeśli, nie jesteśmy już parą. Mam prawo żyć własnym życiem.”
„Oczywiście, oczywiście” – zaśmiał się szyderczo. „Ale skoro tak szybko znalazłaś zastępstwo, to czemu nie oddasz zegarka, który dałem ci na rocznicę? A jeszcze laptopa, który opłaciłem… Pamiętasz tę sukienkę od włoskiego projektanta? I…”
„Czekaj” – przerwała Kinga. „Na serio chcesz, żebras oddali wszystko, tylko dlatego że się rozstaliśmy?!”
Bartosz skinął zimno:
„Tak. Nie zasługujesz. Skoro wybrałaś nowe życie, niech prezenty wracają do tego, kto je kupił.”
Kinga odwróciła się do okna. Chciało jej się śmiać, ale rosła w niej gorycz. Z jednej strony wiedziała: prawnie nie musi zwracać prezentów. Z drugiej – stał przed nią obcy człowiek, którego oczy płonęły dziecinną urazą i egoizmem.
„Czyli uważasz, że wszystko, co dałeś mi, nie było prezentem, tylko inwestycją? I teraz chcesz to odzyskać?” – spytała, starając się zachować spokój.
„Nie mówiłem tak. Ale skoro jesteś taka ‘nieskazitelna’ po naszych kłótniach, to po co ci moje rzeczy? Niech nowy adorator je kupuje” – dodał z jadem.
Policzki Kingi zapłonęły. Było jasne, że Bartosz przyszedł upokorzyć ją, zmusić do poczucia winy. Ale dlaczego miała się tłumaczyć?
„Twój nowy adorator to nie twoja sprawa” – odparła, biorąc głęboki oddech. „A co do prezentów… Naprawdę chcesz je odebrać? Dobrze…”
„Tak, chcę” – powtórzył, choć w jego głosie zadrżała nutka niepewności – nie spodziewał się tak szybkiej zgody.
Gdy Kinga zbierała myśli, w pamięci mignęły ich ostatnie wspólne dni. Wszystko zaczęło się od kłótni, gdy oznajmiła, że jedzie nad morze z koleżankami. Bartosz odpowiedział chłodno: „Po co ci te koleżanki? Dlaczego nie możemy odpocząć we dwoje?” Nocą sprzeczka przerodziła się w awanturę, w której wyciągnęli wszystkie urazy. Bartosz zarzucał jej brak czasu dla domu i zbytnie skupienie na marzeniach. Kinga oskarżała go o kontrolę i brak szacunku.
SkanKinga spojrzała na niego z ulgą, wiedząc, że właśnie odzyskała coś znacznie cenniejszego niż wszystkie podarunki – swoją wolność.
Leave a Reply