Kinga wlokła się powoli ulicą, nogi przesuwały się jakby same. Dzień był niesamowicie długi: dwa zebrania, konflikt z dostawcą, raporty, które musiała poprawiać po błędzie stażysty. Pod wieczór głowa huczała, a myśli plątały się. Kinga marzyła tylko o jednym – dotrzeć do domu, zrzucić niewygodne buty, wziąć gorący prysznic i zapaść w sen.
W torebce zadzwonił telefon. Kinga niechętnie wyjęła go, sądząc, że to mąż Wojtek pyta, co przygotować na kolację. Spojrzawszy na ekran, kobieta ze zdziwieniem zauważyła nieznany numer. Zwykle nie odbierała od nieznajomych, ale coś podpowiadało jej, że powinna się odezwać.
— Halo? — powiedziała zmęczonym głosem, nie przestając iść w kierunku domu.
— Gdzie się włóczysz, baranie? Stojemy pod twoim blokiem już godzinę, jesteśmy głodni! — w słuchawce rozbrzmiał ostry głos.
Kinga zatrzymała się jak wryta na środku chodnika. Świat wokół toczył się dalej, ludzie omijali zastygłą kobietę, śpiesząc się do swoich spraw, a Kinga stała, nie wierząc własnym uszom. Ten głos – szorstki, z charakterystyczną intonacją – należał do ciotki męża, Jolanty.
— Słucham? — powtórzyła Kinga, mając nadzieję, że się przesłyszała.
— Głucha jesteś, czy co? — w słuchawce rozległo się zirytowane sapnięcie. — Przyjechaliśmy! Ja, twoja teściowa i Marek. Stojemy pod twoim blokiem od godziny. Zapomniałaś?
Kinga zmarszczyła brwi, usiłując sobie przypomnieć, o czym mogła zapomnieć. Dziś nie było żadnych świąt ani urodzin. O wizycie rodziny męża nikt jej nie uprzedził.
— Jolanto, przepraszam, ale nie wiedziałam, że macie przyjechać — powiedziała ostrożnie Kinga.
— Jak to nie wiedziałaś? — oburzyła się kobieta. — Umówiliśmy się z Wojtkiem tydzień temu! Miał ci powiedzieć.
Kinga głęboko westchnęła. Świetnie, kolejna niespodzianka od ukochanego męża. Wojtek często „zapominał” przekazać ważne informacje, żeby uniknąć odpowiedzialności.
— Wojtek mi nic nie mówił — odpowiedziała stanowczo Kinga. — Jestem w pracy, będę za jakieś czterdzieści minut.
— Za czterdzieści?! — w głosie Jolanty zabrzmiało jawn— Kto będzie tyle czekał? — warknęła Jolanta, lecz Kinga już się rozłączyła, spokojnie chowając telefon do kieszeni i kierując się do pobliskiej restauracji, gdzie zamówiła pierogi z mięsem i kompot, uśmiechając się na myśl o minie teściowej, gdy ta w końcu zrozumie, że tym razem nie uda jej się postawić na swoim.
Leave a Reply