– Kacper, nie rozumiem, czego chcesz – powiedziała Kasia.
– Nic szczególnego – odpowiedział Kacper. – Po prostu chcę chwilę pobyć sam, odpocząć. Może pojedź na wieś, zrelaksuj się, zrzucisz kilka kilogramów. Bo ostatnio wyglądasz, jakbyś się zatraciła.
Z niesmakiem rzucił okiem na sylwetkę żony. Kasia wiedziała, że przytyła przez leczenie, ale nie zamierzała się spierać.
– Gdzie jest ta wieś? – zapytała.
– W bardzo malowniczym miejscu – uśmiechnął się Kacper. – Powinnaś się tam spodobać.
Kasia postanowiła się nie sprzeciwiać. Też miała ochotę na odpoczynek. „Pewnie po prostu jesteśmy zmęczeni sobą nawzajem – pomyślała. – Niech stęskni się za mną. Nie wrócę, dopóki sam nie poprosi”.
Zaczęła pakować rzeczy.
– Nie gniewasz się? – upewnił się Kacper. – To na krótko, tylko po to, żeby odpocząć.
– Nie, w porządku – wydusiła uśmiech Kasia.
– To ja się zbieram – Kacper pocałował ją w policzek i wyszedł.
Kasia ciężko westchnęła. Ich pocałunki dawno straciły dawną intymność.
Droga zajęła znacznie więcej czasu, niż się spodziewała. Dwa razy zgubiła drogę – nawigacja szwankowała, a zasięg komórkowy był słaby. W końcu pojawiła się tabliczka z nazwą wsi. Miejsce okazało się odludne, domy, mimo że drewniane, były schludne, z rzeźbionymi gzymsami.
„Wyraźnie nie ma tu nowoczesnych udogodnień” – pomyślała Kasia.
Nie myliła się. Dom okazał się półruiną. Bez samochodu i telefonu czułaby się jak w minionym wieku. Kasia wyciągnęła telefon. „Zaraz do niego zadzwonię” – postanowiła, ale zasięg wciąż był słaby.
Słońce zniżało się ku zachodowi, Kasia była zmęczona. Jeśli nie wejdzie do domu, będzie musiała spać w samochodzie.
Nie chciała wracać do miasta, ani dawać Kacprowi powodu, żeby powiedział, że sobie nie radzi.
Kasia wyszła z samochodu. Jej jaskrawo-czerwona kurtka wyglądała absurdalnie w wiejskim pejzażu. Uśmiechnęła się do siebie.
– Cóż, Kasiu, nie zginiesz – powiedziała na głos.
Rano obudził ją przeszywający krzyk koguta pod oknem samochodu, w którym zasnęła.
– Co to za hałas? – wymruczała Kasia, opuszczając szybę.
Kogut spojrzał na nią jednym okiem i znowu zawył.
– Czemu się drzesz? – zdenerwowała się Kasia, ale w momencie zobaczyła, jak obok okna przelatuje miotła, a kogut umilkł.
Na progu stał starszy mężczyzna.
– Dzień dobry! – przywitał ją.
Kasia zaskoczona przyglądała mu się. Tego rodzaju postacie wydawały się już nie istnieć – jakby zeszły z obrazu.
– Nie gniewajcie się na naszego koguta – powiedział staruszek. – Dobry, tylko krzyczy, jakby go zabijali.
Kasia zaśmiała się, sen natychmiast minął. Staruszek też się uśmiechnął.
– Na długo tu przyjechałaś, czy tylko w odwiedziny?
– Na odpoczynek, ile starczy mi cierpliwości – odpowiedziała Kasia.
– Wpadnij do nas, dziewczynko. Na śniadanie. Poznasz babcię. Piecze pyszne ciasta… Tylko nikomu ich nie ma komu dać. Wnuki przyjeżdżają raz w roku, dzieci też…
Kasia nie odmówiła. Musiała poznać sąsiadów.
Żona Piotra okazała się prawdziwą babcią z bajki – w fartuszku, chusteczce, z bezzębnym uśmiechem i dobrymi zmarszczkami. W domu panował porządek i przytulność.
– Jak tu u was cudownie! – zachwyciła się Kasia. – Dlaczego dzieci tak rzadko przyjeżdżają?
Anna pomachała ręką.
– Same prosimy ich, żeby nie przyjeżdżały. Nie ma dróg. Po deszczu tydzień nie wyjedziesz. Dawniej był most, choć stary. A pięć lat temu się zawalił. Żyjemy jak pustelnicy. Raz w tygodniu Staszek jeździ do sklepu. Łódź nie wytrzymuje. Staszek twardy, ale wiek…
– Boskie ciasta! – pochwaliła Kasia. – Czy naprawdę nikomu nie zależy na ludziach? Ktoś powinien się tym zająć.
– A kogo to obchodzi? Pięćdziesiąt osób tylko. Dawniej mieszkało tu tysiąc. A teraz się rozjechali.
Kasia zaczęła myśleć.
– Dziwne. A gdzie jest administracja?
– Po tamtej stronie mostu. A na objazd – 60 kilometrów. Myślisz, że nie chodziliśmy? Odpowiedź jest jedna: pieniędzy nie ma.
Kasia zrozumiała, że znalazła sobie zajęcie na wakacje.
– Powiedzcie mi, gdzie znaleźć administrację. Albo pojedziecie ze mną? Deszczu nie przewidują.
Staruszkowie spojrzeli po sobie.
– Na serio? Przecież przyjechałaś odpocząć.
– Całkowicie poważnie. Odpoczynek może być różny. A co, jeśli jeszcze wrócę, a tu deszcz? Postaram się dla siebie.
Staruszkowie uśmiechnęli się ciepło.
W miejskiej administracji odpowiedzieli jej:
– Ile można nas męczyć! Robicie z nas złoczyńców. Zobaczcie na miejskie drogi! Kto, według was, da pieniądze na most do wsi, gdzie mieszka zaledwie kilkadziesiąt osób? Szukajcie sponsora. Na przykład Sokołowskiego. Słyszeliście o nim?
Kasia kiwnęła głową. Oczywiście, słyszała – ten Sokołowski był właścicielem firmy, w której pracował jej mąż. Pochodził stąd, a rodzice przeprowadzili się do miasta, gdy miał około dziesięciu lat.
Obmyślając wszystko przez noc, Kasia podjęła decyzję. Znała numer Sokołowskiego – mąż kilka razy dzwonił z jej telefonu. Postanowiła nie wspominać, że Kacper jest jej mężem, a zadzwonić jako obca osoba.
Za pierwszym razem nie udało się porozmawiać, przy drugim Sokołowski jej wysłuchał, milczał, a potem się zaśmiał.
– Wiecie, już zapomniałem, że tam się urodziłem. Jak tam teraz jest?
Kasia ucieszyła się.
– Bardzo pięknie, spokojnie, ludzie cudowni. Wyślę zdjęcia i filmy. Igorze, odwiedziłam wszystkie instytucje – nikt nie chce pomóc staruszkom. Zostajesz tylko ty.
– Zastanowię się. Wyślij zdjęcia, chcę sobie przypomnieć, jak tam było.
Kasia przez dwa dni pracowicie nagrywała filmy i zdjęcia dla Sokołowskiego. Wiadomości zostały odczytane, ale odpowiedzi nie było. Już postanowiła, że to wszystko na nic, kiedy Igor zadzwonił do niej sam: – Katarzyno, czy mogłabyś jutro przyjechać do biura przy Rynku o trzeciej? I przygotuj wstępny plan prac.
– Oczywiście, dziękuję, Igorze!
– Wiecie, to jak powrót do dzieciństwa. Życie to wyścig – nie ma czasu, by się zatrzymać i pomarzyć.
– Rozumiem. Ale powinieneś przyjechać osobiście. Jutro na pewno będę.
Tylko co skończyła rozmowę, Kasia uświadomiła sobie, że to właśnie to biuro, w którym pracował jej mąż. Uśmiechnęła się: będzie zabawna niespodzianka.
Przyjechała wcześniej, do spotkania zostało jeszcze godzina. Po zaparkowaniu samochodu ruszyła w kierunku biura męża. Sekretarka nie było w biurze. Weszła do środka, usłyszała głosy z pokoju wypoczynkowego i poszła tam. W środku byli Kacper i jego sekretarka.
Widząc Kasię, wyraźnie się zaskoczyli. Zamarła w drzwiach, a Kacper skoczył, próbując naciągnąć spodnie.
– Kasiu, co ty tutaj robisz?
Kasia wybiegła z biura, w korytarzu wpadła na Igora, wręczyła mu papiery i, nie mogąc powstrzymać łez, pobiegła do wyjścia. Jak dotarła do wsi, nie pamiętała. Padła na łóżko i rozpłakała się.
Rano stukanie do drzwi obudziło ją. Na progu stał Igor z grupą ludzi.
– Dzień dobry, Katarzyno. Widzę, że wczoraj nie byłaś gotowa do rozmowy, więc przyjechałem osobiście. Zaparzysz herbatę?
– Oczywiście, wejdźcie.
Igor nic nie mówił o wczorajszym dniu. Przy herbacie zgromadzili się niemal wszyscy mieszkańcy wsi. Igor spojrzał przez okno.
– Oho, delegacja! Katarzyno, czy To nie dziadek Iwan?
Kasia uśmiechnęła się: – On sam.
– Trzydzieści lat temu był już dziadkiem, a jego żona karmiła nas ciastami.
Mężczyzna z niepokojem spojrzał na Kasię, a ona szybko odpowiedziała: – Anna żyje i ma się dobrze, piecze swoje słynne ciasta.
Dzień minął w pracy. Ludzie Igora mierzyli, zapisywali, liczyli.
– Katarzyno, czy mogę zadać pytanie? – zwrócił się Igor. – Czy przebaczysz swojemu mężowi…?
Kasia zamyśliła się, a potem się uśmiechnęła: – Nie. Wiesz co, nawet jestem wdzięczna mu za to, co się stało… A dlaczego?
Igor milczał. Kasia wstała, obejrzała dom: – Jeśli pojawi się most, można tu stworzyć wyjątkowe miejsce! Remontować domy, stworzyć miejsca do wypoczynku. Przyroda jest nietknięta, prawdziwa. Ale nie ma kto się tym zająć. A jeśli nie chciałbyś wracać do miasta…
Igor z podziwem przyglądał się jej. Ta kobieta była wyjątkowa, zdecydowana, mądra. Nie zauważał tego wcześniej, ale teraz dostrzegał ją w całej okazałości.
– Kasiu, mogę jeszcze przyjechać?
Spojrzała na niego uważnie: – Przyjedź, będę się cieszyć.
Budowa mostu postępowała szybko. Mieszkańcy dziękowali Kasi, młodzież zaczynała wracać. Igor stał się częstym gościem.
Mąż parę razy dzwonił, ale Kasia ignorowała telefon, a potem dodała numer do czarnej listy.
Rano rozległo się stukanie. Zaspana Kasia otworzyła drzwi, spodziewając się kłopotów, ale na progu stał Kacper.
– Cześć, Kasiu. Przyszedłem po ciebie. Dość dąsań. Przepraszam – powiedział.
Kasia się zaśmiała: – „Przepraszam”? To wszystko?
– No dobra… Pakuj się, jedziemy do domu. Nie wypędzisz mnie? Poza tym, ten dom nie jest twój, nie zapomniałaś?
– Zaraz cię wypędzę! – wykrzyknęła Kasia.
Zaskrzypiały drzwi, z pokoju wyszedł Igor w domowych ubraniach: – Ten dom został kupiony z pieniędzy mojej firmy. A czy ty, Kacprze, myślisz, że jestem idiotą? Teraz w biurze jest kontrola i będziesz musiał odpowiedzieć na wiele pytań. A Katarzynę prosiłem, żeby się nie denerwowała – to szkodliwe w jej stanie…
Oczy Kacpra zrobiły się okrągłe. Igor objął Kasię: – Ona jest moją narzeczoną. Proszę, opuszczajcie dom. Dokumenty rozwodowe już są złożone, oczekujcie zawiadomienia.
Ślub odbył się w wsi. Igor wyznał, że znowu pokochał to miejsce. Most został zbudowany, droga wyremontowana, sklep otwarty. Ludzie zaczęli kupować domy pod działki. Kasia z Igorem postanowili również odnowić swój dom – żeby było gdzie przyjeżdżać, gdy pojawią się dzieci.
Leave a Reply