Moja siostra bez wahania wyrzuciła mnie na bruk.

Magda była dla mnie całym światem. Po śmierci rodziców przysięgłyśmy sobie, że zawsze będziemy razem, że nigdy się nie zostawimy.

Gdy mój syn dorósł, wyprowadził się do Warszawy, a ja zostałam w Krakowie. PoTERAZ rozwiodłam się z mężem i nagle zostałam bez dachu nad głową.

Wtedy Magda przygarnęła mnie do swojego mieszkania. Rzadko bywała w domu, ciągle podróżowała po Europie. Straciłam pracę w firmie byłego męża — dosłownie z dnia na dzień zostałam bez środków do życia. Żyłam z oszczędności, aż w końcu znalazłam pracę jako sprzątaczka. Przez ponad dwa lata mieszkałam u siostry, myśląc, że to mój dom.

Aż pewnego dnia Magda oznajmiła mi zimnym tonem, że muszę się wyprowadzić. Postanowiła wynająć mieszkanie, a pośrednik już miał klientów.

Głos mi się załamał, z trudem wykrztusiłam tylko „Dobrze”. W gardle ścisł mi się tak, że ledwo mogłam oddychać. Musiałam się zebrać w sobie, zacząć myśleć, gdzie się podzieję. To była prawdziwa katastrofa.

Magda wpadła do domu, gadała coś o rachunkach i pośredniku, z którym miała spotkanie. Ja nawet nie słyszałam jej słów — myślami byłam gdzie indziej. Tego samego wieczoru wyleciała do Hiszpanii, na trzy miesiące. Była tak rozpromieniona. Zawsze cieszyłam się jej szczęściem, ale nie tym razem.

W głowie kołatała mi jedna myśl: *Gdzie ja się podzieję?* Wynajem kawalerki w Krakowie kosztuje majątek, a mnie ledwo stać na klitkę na peryferiach. Przerzucałam w głowie różne opcje, ale wszystkie prowadziły donikąd.

Miesiąc później zadzwonił dzwonek.

W drzwiach stała obca kobieta — pośredniczka wynajmu. OświadczyłA mi, że muszę natychmiast opuścić mieszkanie, bo nowi lokatorzy wprowadzają się jeszcze tej nocy. Próbowałam tłumaczyć, że nie mam gdzie iść, że siostra nic mi nie powiedziała. Ale ona nawet nie słuchała. Dzwoniłam do Magdy, ale w Hiszpanii była noc — telefon milczał.

Wzięłam tobołki i wyszłam. Tej nocy spałam na ławce w parku. Rano dostałam SMS-a: *”Kochanie, przykro mi, że tak wyszło. Myślę, że już znalazłaś nowy dom.”*

To zdanie rozpruło mi serce. Jak ona mogła? WŁASNA SIOSTRA!

Rozumiałam, że potrzebuje pieniędzy. Ale dlaczego nie porozmawiała ze mną? Dlaczego po prostu mnie wyrzuciła jak zbędny mebel?

Z czasem wynajęłam maleńki pokój na obrzeżach. Dostałam lepszą pracę — było lżej. Teraz siedzę w tej klitce jak mysz pod miotłą, boję się nawet oddychać za głośno, żeby znów nie stracić dachu nad głową.

Najgorsze było to, że Magda nigdy nie przeprosiła. POTEM zaczęła dzwonić, pytać, jak się miewam. Ale w moim sercu nie ma już dla niej miejsca. Odpowiadam krótko: *”U mnie wszystko w porządku. Jak wszędzie.”*

To historia kobiety z Krakowa. W jej słowach nie ma nienawiści, tylko ból. I prośba o jedno: pamiętaj o tych, których kochasz. Może i ma żal, ale każdy błąd da się naprawić, jeśli szczerze przeprosić.

A ty? Może kogoś skrzywdziłeś niechcący? Może teraz jest czas, by powiedzieć *”przepraszam”?


Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *