Ewa pracowała jako księgowa w skromnej firmie budowlanej. Biuro mieściło się w przeciętnym centrum na obrzeżach Warszawy. Średnie zarobki, całkowicie normalne życie. Jednak w głębi serca miała zawsze skrywaną ambicję — uruchomienie własnego biznesu. Wieczorami, tak jak wielu jej kolegów, poznawała programy finansowe, czytała czasopisma o biznesie i opracowywała strategie przedsiębiorcze.

Niespodziewanie w jej życiu pojawił się Krzysztof. Wspólne przyjaciółki zaprosiły ją na wiejskie przyjęcie. Był administratorem w salonie samochodowym, dobrze zarabiał i potrafił uwieść każdego. Randki, kwiaty, filmy w weekendy — po roku wzięli ślub.

Początki małżeństwa były udane. Ewa kontynuowała rozwijanie kariery i pogłębianie wiedzy. Oszczędzała na swój projekt. Krzysztof odnosił się do jej ambicji lekceważąco: „Niech się bawi w tą bizneswoman, byleby obiady były na czas”.

Wkrótce zaczęły się problemy w salonie. Sprzedaż spadła, wynagrodzenia obniżono. Krzysztof wracał do domu zirytowany, wybuchał z byle powodu. Ewa nie zwracała uwagi — właśnie dostała awans na kierownika działu finansowego, tym samym zarabiając dwa razy więcej niż mąż. To go zdemoralizowało.

Każdy wieczór stawał się cichym wyzwaniem. Krzysztof spędzał godziny w salonie z telefonem w ręku, ignorując żonę. Gdy Ewa chciała porozmawiać o swoich sukcesach, burczał i wychodził na balkon zapalić. Kiedy kupiła nowego laptopa, zatrzasnął drzwi i poszedł do kolegów. „Marnujesz pieniądze?” — wymamrotał następnego ranka. „To moje pieniądze, Krzysztof. Ja je zarobiłam” — odpowiedziała po raz pierwszy. On wściekle rzucił filiżankę do zlewu i poszedł do pracy.

Punktem zwrotnym okazało się zaproszenie na firmową imprezę. „Dress code — elegancki. Obecność obowiązkowa, z małżonkami” — głosił e-mail od działu HR. Ewa chciała zrezygnować — czuła, że to się źle skończy. Jednak Teresa, główna księgowa, nalegała: „Jesteś teraz przedstawicielką firmy, Ewo. Musisz się dostosować”.

Impreza odbyła się w klimatycznej restauracji w Warszawie. Firma wynajęła cały drugi piętro — około trzydziestu osób, nie licząc partnerów. Ewa była zdenerwowana, to był jej debiut jako szefowej działu finansowego. Postanowiła założyć prostą czarną sukienkę i buty na płaskim obcasie — nigdy nie dążyła do wyróżniania się.

Krzysztof był narzekający od początku drogi — najpierw na korki, potem na miejsca parkingowe, na koniec na ciasny krawat. Ewa milczała — przywykła już do jego złego nastroju z ostatnich miesięcy.

Wieczór rozpoczął się pomyślnie. Główny dyrektor, Michał Nowak, wygłosił przemówienie o osiągnięciach firmy i wręczył nagrody pracownikom. Ewa otrzymała szczególne podziękowania za wprowadzenie nowego systemu księgowości, który zaoszczędził firmie miliony.

— A teraz chciałbym wznieść toast za naszą nową szefową finansów — Michał uniósł kieliszek. — Ewa dołączyła do nas trzy lata temu jako zwykła księgowa. Ale dzięki ciężkiej pracy, inteligencji i determinacji dowiodła, że zasługuje na więcej. Gratuluję awansu! — mrugnął.

Wszyscy zaczęli bić brawo. Teresa objęła ją, szepcząc: „Zasłużyłaś, dziewczyno”. Koledzy uśmiechali się serdecznie — Ewa była ceniona w zespole.

Nagle ktoś zapytał:

— A jakie teraz ma wynagrodzenie szefowa finansów?

Michał, lekko podchmielony, machnął ręką:

— Przyzwoicie! Teraz nasza Ewa zarabia miesięcznie tyle, co niektórzy w pół roku.

Krzysztof, dotychczas milczący, nagle wyprostował się. Jego twarz nabrała rubinowego koloru — nie ze wstydu, ale z furii.

— A co tu świętować? — krzyczał głośno, aby wszyscy słyszeli. — Pomyślałem sobie, że przesuwasz dokumenty! A ja w salonie…
— Kochanie, może nie warto? — Ewa delikatnie dotknęła go za rękaw.

— Warto! — odrzucił jej rękę. — Dlaczego wszyscy się przed nią pochylacie?

Ewa zauważyła, że na jego policzku zadrgał mięsień — to był znany znak, że nadchodzi kłótnia. Takie oblicze miał, gdy dowiedział się o obniżeniu w pracy.

— Uważasz, że ona jest szczególna? — jego ton był pełen złości. — Ona po prostu umie dobrze się przypodobać szefostwu! A ja codziennie haruję, sprzedaję samochody, walczę z klientami… — Ewa, błagam, — próbowała znów go powstrzymać.

— A co z Krzysztofem? — nagle zwrócił się do niej. — Prawda razi w oczy? Siedziałaś w swoim biurze, klikałaś w komputer — i już jesteś gwiazdą! — Chwycił kieliszek, rozlewając napój. — A ja teraz jestem nikim? Nikiem bez niczego?

Ewa dosłownie czuła, jak jej koledzy się kurczowo chowają za stołem, czując zażenowanie. Ale Krzysztof nie był w stanie się zatrzymać:

— Może teraz w ogóle nie powinienem pracować, co? Ha, ha, ha! Śmieszne! Mam żonę — mleczarnię! Dźwięk talerza o stół zabrzmiał jak strzał. Teresa pobledła. Michał zmarszczył brwi. A młody programista, Jacek, zawsze żartujący w łazience, nagle wstał:

— Powinieneś przeprosić, panie. Krzysztof jeszcze bardziej się zaczerwienił:

— Przed kim? Przed nią? — wskazał palcem w stronę Ewy. — Tak, ona beze mnie nic by nie osiągnęła! Ja wszystkim ją nauczyłem!

— Czym ją nauczyłeś, Krzysztofie? — Ewa powiedziała cicho, ale wszyscy nagle zamilkli, słuchając jej uważnie. — Jak milczeć, gdy boli? Jak uśmiechać się, gdy jest okropnie? Jak udawać, że wszystko jest w porządku?

Podniosła się, wyprostowała swoją sukienkę:

— Dziękuję ci. Z całego serca dziękuję. Naprawdę dużo mnie nauczyłeś. Na przykład, że niektórzy mężczyźni potrzebują żony, by być chodnikiem. Żeby wycierać o nią nogi. Odwróciła się i wyszła. Za jej plecami rozległ się hałas — wygląda na to, że Jacek uderzył Krzysztofa. Ale Ewa się nie obejrzała.

W taksówce nie płakała. Patrzyła przez okno na nocną Warszawę i myślała — jak dobrze, że nie urodziła mu dziecka. Jak dobrze, że postawiła na swoim i dalej pracowała. Jak ważne było usłyszeć te słowa — „mleczarnia” — aby wreszcie się obudzić i przestać udawać.

Ewa obudziła się o szóstej. Głowa nie pulsowała od alkoholu, a od myśli. Krzysztof wciąż drzemał na kanapie w salonie. Od niego unosił się zapach alkoholu. Na stoliku leżała pusta butelka koniaku i przewrócona ramka ze zdjęciem ich ślubu.

Wzięła z szafy cztery duże worki na śmieci i zaczęła pakować jego rzeczy.

O dziewiątej rozległ się dzwonek do drzwi. Krzysztof właśnie zaczął się ruszać na kanapie. — Co… co się dzieje? — jego zgnieciona twarz wyrażała szczere zdumienie. — Wymieniam zamki — odpowiedziała Ewa spokojnie, otwierając drzwi stolarzowi. — Po co? — Żebyś już tu nie wracał.

On nagle usiadł:

— Tak poważnie? Z powodu wczorajszego? Przesadziłem!

— Nie, Krzysztofie. Nie z powodu wczorajszego. Twoje rzeczy są za drzwiami. Dokumenty włożyłam do bocznej kieszeni torby. Klucze możesz tu zostawić.

Podczas gdy fachowiec zajmował się zamkiem, Krzysztof milczał, ubierając się. U drzwi obejrzał się:

— Żałować będziesz.

— Już nie — odpowiedziała Ewa.

Rozwód przebiegł szybko i cicho. Ewa całkowicie poświęciła się pracy. Krzysztof nagle się pojawił — przyszedł do biura bez zapowiedzi:

— Słuchaj, sprawa jest taka… Zwolnili mnie. Może weźmiesz mnie z powrotem? Przecież w końcu…

— Były mąż? — Ewa spojrzała na niego znad laptopa. — Przykro mi, ale mamy tylko kobiecy zespół. Polityka firmy. On jeszcze przez chwilę stał przy drzwiach:

— Wiesz, wtedy się poniosło. Jesteś świetna, osiągnęłaś wszystko…

— Dziękuję — uśmiechnęła się. — Zamknij drzwi, proszę. A CV możesz wysłać do działu kadr, oni wszystkim odpowiadają.

Zadzwonił telefon — to jej młodsza siostra:

— Ewo, wyobraź sobie! Przyjęli mnie! Teraz też jestem szefową finansów!

— Gratuluję, kochanie! — Ewa uśmiechnęła się. — Przygotuj się, pracy będzie mnóstwo.

— Dam radę! Mam przecież ciebie — nauczysz mnie wszystkiego.

— Nauczę — spojrzała na zdjęcie na biurku, gdzie były z siostrą, gdy były małe. — Najważniejsze — pamiętaj: nie pozwól nikomu nazywać się mleczarnią.

W słuchawce rozległ się śmiech:

— To na pewno cię nauczę! Słuchaj, a może zorganizujemy coś razem? Swój biznes, co? — Może — Ewa wzięła torbę. — Przyjedź w weekend, omówimy.

Wyszła z biura i udała się w stronę metra. W przeciwnym kierunku spieszyli ludzie — zmęczeni, ponurzy, każdy z własną historią. Ewa wiedziała, że wśród nich są tacy jak ona — tacy, którzy nie boją się zaczynać od nowa. Którzy uwierzyli w siebie. Którzy nauczyli się mówić „nie”.

W domu, pierwsze co zrobiła, to ściągnęła buty, włączyła czajnik i otworzyła laptopa. Zaczęła szkicować projekt nowej firmy — wspólnej z siostrą. Coś prostego i potrzebnego, bez pretensji i przepychu. Może szkolenia księgowe dla początkujących przedsiębiorców? Albo konsultacje dla kobiet, które postanowiły otworzyć swój biznes?

Za oknem padał deszcz. Ewa narzuciła koc na ramiona i uśmiechnęła się do swoich myśli. Jutro będzie nowy dzień. I na pewno będzie lepszy od poprzedniego.


Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *