Moja siostra bez wahania wyrzuciła mnie na bruk.

Moja siostra Kasia zawsze była dla mnie najważniejszą osobą. Po śmierci rodziców przyrzekłyśmy sobie, że nigdy się nie opuścimy i zawsze będziemy razem.

Gdy mój syn dorósł, wyjechał do Warszawy, a ja zostałam w Krakowie. Niedługo potem rozwiodłam się z mężem i straciłam dach nad głową.

Wtedy Kasia pozwoliła mi zamieszkać u siebie, choć sama rzadko bywała w domu, często podróżując po Europie.

Pracowałam w firmie byłego męża, więc wraz z rozwodem straciłam nie tylko mieszkanie, ale i pracę. Żyłam najpierw z oszczędności, potem znalazłam zatrudnienie jako sprzątaczka. Mijały miesiące, a ja wciąż mieszkałam u Kasi, minęły już ponad dwa lata.

Pewnego dnia siostra oznajmiła mi, że muszę się wyprowadzić, bo postanowiła wynająć mieszkanie i nawet rozmawiała już z agentem nieruchomości.

Nie potrafiłam znaleźć słów, tylko cicho powiedziałam „Dobrze”. Byłam tak wstrząśnięta, że ledwo mogłam złapać oddech. Musiałam się jednak zebrać i pomyśleć, co dalej – gdzie się podzieję, gdzie znajdę nowy dom?

Gdy Kasia wróciła do mieszkania, gadała coś o rachunkach i spotkaniu z agentem. Nie słuchałam jej, bo w głowie miałam tylko chaos. Tego samego wieczoru poleciała na Teneryfę – na cztery miesiące, szczęśliwa jak nigdy. Zawsze cieszyłam się jej radością, ale teraz poczułam tylko gorycz.

W głowie kołatała mi jedna myśl: jak znajdę nowe mieszkanie? Wynajem kawalerki w Krakowie kosztuje fortunę, a ja zarabiam tyle, że ledwo stać mnie na pokój na peryferiach. Próbowałam wymyślić rozwiązanie, ale nic nie przychodziło mi do głowy.

Miesiąc później zadzwonił dzwonek.

W drzwiach stanęła młoda kobieta – agentka Kasi – i kazała mi natychmiast się wynosić, bo nowi lokatorzy mieli się wprowadzić jeszcze tej nocy. Próbowałam tłumaczyć, że nie mam dokąd pójść, że siostra nic mi nie powiedziała, ale ona nawet nie słuchała. Dzwoniłam do Kasi, ale w Hiszpanii była już noc.

Spakowałam swoje rzeczy i wyszłam. Tę noc spędziłam na ławce w parku. Rano dostałam SMS-a: „Kochanie, przepraszam, że tak wyszło. Pewnie już znalazłaś coś dla siebie?”.

Te słowa rozdarły mi serce. Jak mogła mi to zrobić? To moja własna siostra!

Rozumiałam, że potrzebowała pieniędzy, ale dlaczego postąpiła ze mną tak bezdusznie?

Bolało mnie najbardziej to, że dla niej liczyły się teraz tylko złotówki, a nie więzy krwi.

Znalazłam mały pokój w starej kamienicy na obrzeżach miasta. Z czasem dostałam lepszą pracę i życie trochę się unormowało.

Teraz siedzę w swoim kącie jak przestraszona mysz, byle tylko nie narazić się nikomu i nie stracić dachu nad głową.

Najbardziej bolało mnie to, że Kasia nigdy nie przeprosiła szczerze. Potem zaczęła dzwonić, pytać, jak się czuję. Ale w moim sercu już dla niej nie ma miejsca. Odpowiadam krótko: „Wszystko w porządku”.

Ta historia to list od kobiety z Krakowa. Nie ma w nim nienawiści, tylko smutek i przestroga: warto dbać o tych, którzy są nam bliscy, póki jeszcze można. Owszem, czuje żal, ale każdy błąd można naprawić, jeśli przeprosimy szczerze.

Może i ty kogoś skrzywdziłeś niechcący? Teraz jest dobry moment, by poprosić o wybaczenie.


Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *